KRZYSZTOF TURZAŃSKI
SŁAWA UMIŃSKA-KAJDAN

Krzysztof Turzański Sława Umińska-Duraj

2023-03-26

Na dachu Afryki… spełnienie marzeń

O Kilimandżaro myślałem od lat. Zawsze jednak na drodze stały jakieś przeszkody. A to koszty, a to remont, małe dziecko, inne potrzeby czy wyjazdy. Czasami, co tu dużo kryć… zwykłe wymówki, które pozwalały przesuwać wyprawę na inny, dalszy termin. Wreszcie zapadła decyzja i z niemal rocznym wyprzedzeniem zapłaciłem zaliczkę. Potem były obowiązkowe (i nieobowiązkowe) szczepienia. 

Na Kilimanjaro nie wchodzi się ot tak, samemu z plecakiem. Nie, żeby się nie dało, ale są formalne ograniczenia. Tak czy inaczej ruszam pierwszy raz w góry w formie zorganizowanej. Taki górski all inclusive.

Kilkunastoosobowa grupa fantastycznych ludzi, pasjonatów gór, podróży, sportów wszelakich i… życia. W tej radosnej zbieraninie (nie uwierzycie) trafiam na Józka z Piekar Śląskich (serdecznie pozdrawiam)!

Przed Kili miałem na koncie kilka wyższych szczytów: Kazbek, Grand Paradiso, a nawet dach Europy – Mont Blanc. Najwyższy szczyt Afryki jest jednak inny. Wyższy. Ciepły. Skalisty. Śniegu tu jak na lekarstwo.

Wchodzimy lekko. Ciężki sprzęt niosą nasi tragarze. Naszą kilkunastoosobową grupę obsługuje kilkadziesiąt osób. Jest wszystko – namioty, stołówka, dwie toalety chemiczna a nawet prysznic. Nie brakuje gorącej wody, a posiłki… Na wysokości 4000 metrów nad poziomem morza na lunch kurczak, frytki i zestaw surówek. Tego jeszcze w górach nie grali. W normalnych warunkach to byłaby pewnie odgrzana zupka chińska czy jakieś inne żarcie z torebki.

  

Trudności technicznych na trasie brak. Zwłaszcza, że tempo marszu jest… mocno ograniczone. Najczęściej słyszymy “pole, pole”, czyli powoli, powoli. Idziemy z nogi na nogę, żeby organizm przyzwyczajał się do wysokości. Bo jedyną prawdziwą przeszkodą jest tutaj wysokość.

Na dole +31 stopni, na górze -15 stopni. Było upalne słońce, były ulewne deszcze (w końcu po drodze był las deszczowy), był śnieg, był grad, były mgły i mróz. Było pięknie.

 

Co nie zmienia faktu, że niekoniecznie było łatwo. Zatrułem się. Dwa dni z gorączką, właściwie bez jedzenia, na antybiotyku i w takim stanie trzeba było wstać w środku nocy i ruszyć na atak szczytowy. Nie powiem, w głowie czasami pojawiała się myśl… cholera, nie dam rady. Nie wejdę. I pewnie gdybym był sam – mogłoby być różnie. Ale nie byłem.

Najsilniejszym punktem wyprawy byli ludzie. Uśmiechnięci, życzliwi, wspierający się wzajemnie. Nikt tu nikogo nie oceniał – raczej (d)oceniał włożony wysiłek. Byliśmy zupełnie różni, mieliśmy różne doświadczenia życiowe, inne oczekiwania. Nie miało znaczenie gdzie pracujemy, czym się zajmujemy, jakie mamy poglądy. Łączyła nas wspólna przygoda i cel. Razem zdobyliśmy ten szczyt i spojrzeliśmy na Afrykę z najwyższego punktu tego kontynentu.

 

Wchodziliśmy na ten szczyt parę dobrych dni – przegadaliśmy naprawdę wiele godzin na różne tematy. Zwróciłem uwagę na coś zaskakującego. Nie było utyskiwań, narzekań, pretensji, czy jakiejkolwiek złej energii. Była za to życzliwość, uśmiech i wsparcie, rzeczy, których nieczęsto doświadcza się w codziennym życiu od obcych ludzi. Już jakiś czas temu stworzyłem sobie taką teorię, że ludzie, którzy mają pasję, mają marzenia i wkładają wysiłek w to by je realizować są po prostu bardziej otwarci na świat. Tak zwyczajnie fajniejsi.

Wracając do Kilimanjaro… Stojąc na szczycie człowiek napawa się widokami i odczuwa ogromną satysfakcję, że zdobył ten liczący niemal 6000 metrów nad poziomem morza szczyt. W górach, nie tylko tych najwyższych, jest coś magicznego. Trudno to przekazać, wyjaśnić – to po prostu trzeba przeżyć.

Sama Afryka… może nieco mniej egzotyczna niż sobie wyobrażałem, ale jednak dzika i piękna. Ludzie życzliwi, uśmiechnięci. Na okrągło słychać “Jambo” (Dzień dobry) i “Hakuna matata” (nie ma problemu). Możliwość zobaczenia dzikich zwierząt w naturalnych warunkach – bezcenna. Niekończące się stada antylop i bawołów, stada słoni, dziesiątki hipopotamów, żyrafy, zebry, lamparty, gepardy… Tego nie można porównać do żadnego zoo.

     

Piorunujące wrażenie robią baobaby… Są po prostu… ogromne. Jeśli będziecie mieli kiedyś okazję polecam lemoniadę z baobabu. W owocach tego drzewa przypominających podłużny kokos znajduje się proszek, z którego robione jest ten napój.

Jeśli chodzi o skarby Tanzanii to dobrem eksportowym jest tutaj Tanzanit, kamień szlachetny początkowo mylnie wzięty przez odkrywców za szafir. Tanzanit jest przezroczysty w niebieskich w odcieniach. Tę barwę zawdzięcza śladowym ilościom jonów wanadu. Jest kruchy i nie tani, bo ceną nie ustępuje diamentom. Ale jest… piękny i czasami warto zainwestować.

Wyprawa do Afryki dostarczyła mi wrażeń i wspomnień do końca życia. Dała też impuls do kolejnych marzeń: o dachu Ameryki, o dachu Australii. Przyniosła mi również wyjątkowych znajomych, z którymi można ruszyć na koniec świata i jeszcze dalej. Serdecznie Was wszystkich pozdrawiam, z Jakubem (naszym liderem) na czele. Bez Ciebie i coca coli przed szczytem nie dałbym rady wejść.

Dziękuję Wam wszystkim i do zobaczenia!

 

Pracuję nad filmem z wyprawy na Dach Afryki, a tymczasem (tak na zachętę) proponuję film z Dachu Europy. Krótki, kilkuminutowy klip oddaje charakter podejścia na Mont Blanc – tak różniącego się od afrykańskiego Kili.

  

← Powrót

Komentarze



Uwaga! Dyskusja jest moderowana raz dziennie (zwykle rano) - komentarze nie pojawiają się od razu w momencie publikacji. Komentarze nie związane z tematem posta, obraźliwe, wulgarne nie są publikowane. Jeśli nie widzisz swojego komentarza sprawdź MOJE ZASADY i REGULAMIN

0 0 votes
Article Rating
Subscribe
Powiadom o
guest
11 komentarzy
Newest
Oldest Most Voted
Inline Feedbacks
View all comments
Andrzej
Andrzej
1 rok temu

Gratuluję! Najważniejsza jest pasja i uparte dążenie do realizacji celów. I liczy się nie tylko praca zawodowa ale również życie poza pracą. A to pan potrafi wspaniałe łączyć. Jeszcze raz serdecznie gratuluję i czekam na relacje z kolejnych wypraw.

zdobywczyni
zdobywczyni
1 rok temu

Ufff. Dobrze, że już swoją koronę zdobyłam, bo każdego, tylko nie pana chciałabym spotkać na szlaku. Nie lubię pana bardzo.

LEON z Piekor
LEON z Piekor
1 rok temu

Szacun, gratuluję. Każdy ma swoje pasje i cele do których trzeba dążyć!

Andrzej
Andrzej
1 rok temu

Fajna wycieczka za 2 dychy.Szczerze zazdroszę.

Czytelnik
Czytelnik
1 rok temu
Reply to  Andrzej

Oj, niektórym żal dupę ściska… Smutne. Milczenie jest złotem. Gratuluję Panie Krzysztofie. Też zazdroszczę i planuję pójść w Pana ślady. Nastawiam się na przyszły rok!

finy
finy
1 rok temu

Super! Gratuluję pasji, motywacji, no i oczywiście kolejnego zdobytego szczytu do kolekcji.

Igor wyderka
Igor wyderka
1 rok temu

Nie ma się czym szczycić wszedł pan tam ze zorganizowaną grupą, u której normalnie wykupuje się wycieczkę plus inne atrakcje, a ci robią praktycznie wszystko za nas. Pozostaje jedynie po prostu iść do góry na luzaka. Wiem bo takich grup tam pełno.

LEON z Piekor
LEON z Piekor
1 rok temu
Reply to  Igor wyderka

Mógłby Pan jeszcze w swoim komentarzu zamiast gratulacji napisać, że KT zostawił miasto na 2 tygodnie z dziurami w drogach.
Zapytać, za czyje pieniądze pojechał do Afryki.
I zarzucić kolejnymi obelgami czy zarzutami względem Piekar .

W tym artykule powinien Pan pogratulować będąc nawet w opozycji, a nie wytykać wygody jakie organizator zaplanował dla uczestników wyprawy.
Rozumiem ,że jak ktoś w polskich górach zje pomidorową w schronisku to też by Pan mu wytknął ,że poszedł na łatwizne?