2025-10-16
Referendum? Dziwactwo czy normalne narzędzie demokracji?
Czasem słychać pytanie: „Referendum? Co to za dziwactwo?” Tymczasem demokracja bezpośrednia nie jest żadnym nowym eksperymentem. Jej pierwsze formy działały już w starożytnej Grecji. Najwyższą władzę mieli obywatele — decydowali wspólnie.
W Polsce referendum jako narzędzie demokracji bezpośredniej wprowadzono po transformacji ustrojowej, po 1989 roku. Chodziło o coś więcej niż wybory do Sejmu. Cel był jasny: po upadku komunizmu obywatele mieli dostać realny wpływ na decyzje.
Wzorowano się na Zachodzie — przede wszystkim na Szwajcarii i Włoszech. Już od 1990 roku w samorządach lokalnych referendum miało służyć rozstrzyganiu tematów, które dotyczą mieszkańców bezpośrednio: inwestycji, zmian granic, podatków lokalnych, gospodarki przestrzennej. Wprowadzono prostą zasadę: mieszkaniec nie tylko wybiera, ale też może zadecydować sam. Chodziło o zwiększenie wpływu społeczeństwa na samorząd i państwo.
Czy wiecie, że referendum to prawo zapisane w Konstytucji RP z 1997? Art. 4 mówi: „Naród sprawuje władzę przez swoich przedstawicieli lub bezpośrednio.” A referendum stało się oficjalnym narzędziem w ważnych sprawach ogólnokrajowych i lokalnych. To nie fanaberia. To zapisane prawo obywateli.
Świat nie tylko wybiera – świat głosuje. Referenda są stosowane w wielu państwach, ale tylko część korzysta z nich regularnie. Lider jest jeden — Szwajcaria. Tam co roku odbywa się kilkanaście głosowań na różnych poziomach. Lokalne głosowania potrafią pojawiać się kilka razy w roku. O czym głosują? Podatki, planowanie przestrzenne, transport, inwestycje, edukacja, budżety publiczne. Frekwencja? Zwykle 40–50%. W ważnych sprawach nawet 70%. Nikt nie mówi, że to „dziwactwo”.
Więc jeśli ktoś dziś podważa ideę referendum i udziału mieszkańców w decydowaniu, to naprawdę warto spytać: czy tęskni za czasami, gdy o wszystkim decydowała partia, a ludzie mieli siedzieć cicho?
Polska też korzysta – choć za rzadko W ostatnich latach w różnych gminach odbyły się referenda w sprawach bardzo konkretnych, np.: wysokości podatku od nieruchomości, opłat komunalnych, budowy elektrociepłowni gazowej, dużych inwestycji hotelowych i zagospodarowania terenów nadmorskich, utrzymania lub likwidacji szkół, odkrywki węgla brunatnego i elektrowni, gospodarowania przychodami z kopalni i elektrowni Bełchatów, kształtu systemu komunikacji publicznej i cen biletów, budowy spalarni odpadów.
Więc nie mówmy, że takich referendów „nie ma”, „nie da się” lub są “niepotrzebne”. Jest wręcz przeciwnie – i było ich sporo. I w każdym wypadku “władza” mogła podjąć decyzję bez udziału mieszkańców. Ale przecież nie o to chodzi.
A co w Piekarach? W Piekarach Śląskich referendum dotyczy przyszłości systemu ciepłownictwa — sprawy, która dotyczy ok. 70% mieszkańców. Temat poważny, kosztowny, długofalowy i budzący emocje. Jeśli to nie jest właściwy moment, żeby zapytać ludzi, to kiedy niby miałby być?
I tu pojawia się podstawowe pytanie: Kto i czego się boi? Dlaczego ktoś miałby bać się głosu mieszkańców? Jakim zagrożeniem jest poznanie opinii tych, których decyzja dotyczy? Dlaczego ludzie mieliby nie mieć prawa się wypowiedzieć?
Na świecie to norma, nie wyjątek. W Szwajcarii, Włoszech czy USA demokracja bezpośrednia działa, a głos obywateli nie wywraca państwa do góry nogami. Przeciwnie — legitymizuje decyzje i buduje odpowiedzialność. Skoro inne kraje korzystają z tego narzędzia od lat, dlaczego my nie mielibyśmy stosować sprawdzonych rozwiązań?
Skoro to sprawdza się w Polsce, a referenda na różne lokalne tematy odbywały się w innych miastach – dlaczego Piekary Śląskie nie miałyby stosować tych samych mechanizmów? „Frekwencja niska”, „ludzi to nie interesuje”? Serio? Jeśli przez lata powtarza się ludziom, że ich głos nie ma znaczenia, to część zaczyna w to wierzyć. Demokracji też trzeba się nauczyć — praktyką, nie wykładami.
Budżet Obywatelski? Na początku głosowało niewielu. Dzisiaj to realne 2 miliony złotych rocznie w rękach mieszkańców. Bo daliśmy ludziom narzędzie i czas, żeby je oswoili.
Referendum to prawo obywateli. Nie czyjaś „uprzejmość”. Nie pozwólcie sobie wmówić, że to zbędne, niepotrzebne i „nie dla ludzi”. Takie myślenie to domena państw niedemokratycznych. Marzymy raczej o standardzie szwajcarskim niż o modelu węgierskim czy rosyjskim — prawda?
Zachęcam do udziału w referendum — pierwszym w historii Piekar Śląskich.
Głosowanie: 7.00–21.00
Lokale: te same co przy wyborach.
To jest Wasz głos. Wasza decyzja. Wasze miasto.
.
.
Przykład z życia wzięty.
Cały czas jakieś anonimowe konta krzyczą, że referendum to farsa, bo dyskutujemy o działaniach prywatnej firmy – nie mamy na to wpływu! No to podam przykład z życia wzięty:
Firma telekomunikacyjna – powiedzmy PiekaryNet chce przeciągnąć światłowód na osiedlu – także po Waszej działce. Opcje są dwie: napowietrzne po dachu domu lub wzdłuż płota pod ziemią. Prywatna firma, nie macie żadnego wpływu na to, czy przeciągnie światło.
Naprawdę w związku z tym nie macie prawa podejmowania decyzji? Przecież to do Was należy decyzja czy WYDACIE POZWOLENIE na wejście na swoją działkę i w którym WARIANCIE (na dachu, czy pod ziemią) POZWOLICIE realizować inwestycję.
Tak naprawdę to Wasza decyzja. Właściciela działki.
W przypadku MPEC – decyzja należy do nas, mieszkańców – bo to nasze miasto i to my decydujemy co nam odpowiada, a co nie. Które rozwiązanie jest dla nas najlepsze.
Zachęcam do głosowania – decyzję podejmiemy wspólnie.
Komentarze
Uwaga! Dyskusja jest moderowana raz dziennie (zwykle rano) - komentarze nie pojawiają się od razu w momencie publikacji. Komentarze nie związane z tematem posta, obraźliwe, wulgarne nie są publikowane. Jeśli nie widzisz swojego komentarza sprawdź MOJE ZASADY i REGULAMIN
“I po ptokach”
Referendum w PS to przykład demokracji pozorowanej. Prezydent Turzański przez wiele miesięcy forsował tę inwestycję jako jedyne możliwe rozwiązanie, pomijając alternatywy, ignorując głosy mieszkańców i unikając rzetelnej debaty. Po cholere pisać o negatywach skoro jest tak dobrze i będzie jedynie lepiej? Negatywne skutki środowiskowe i społeczne były marginalizowane, a narracja kontrolowana. Dopiero gdy pojawił się sprzeciw społeczny, władze zdecydowały się na referendum, które nie ma mocy wiążącej!!!. W praktyce oznacza to, że nawet jeśli mieszkańcy wyrażą sprzeciw, prezydent i jego zaplecze polityczne mając większość w radzie mogą przeforsować budowę spalarni bez względu na wynik głosowania. To nie jest realna demokracja, lecz próba rozmycia odpowiedzialności i stworzenia pozorów dialogu. Referendum kosztowało publiczne pieniądze, i to nie małe a jego wynik może zostać zignorowany. To nie narzędzie konsultacji, lecz polityczna gierka. Nie wszystko jest przesądzone. Mieszkańcy mogą zablokować tę inwestycję, jeśli wykażą determinację i nie pozwolą, by ich głos został zlekceważony. Władza liczy na obojętność i tym referendum ceduje odpowiedzialność za skutki w nasze ręce. To od czego oni są pytam? Prezydencie powołujesz się na starożytną Grecję- nas interesuje jakość powietrza, rachunki za ciepło i wpływ inwestycji na nasze codzienne życie nie filozofia z czasów Platona. Szwajcarie za wzór stawiasz? tam jest zupełnie inny system prawny, finansowy i społeczny. Tam demokracja bezpośrednia działa, bo jest konsekwentnie wdrażana od dekad. Ty referendum zorganizowałeś dopiero wtedy, gdy poczułeś opór, nie dając w sumie żadnej gwarancji, że wynik zostanie uszanowany (tylko słowa – co są warte to wiemy). Rano obudzimy się w “lepszym świecie” -jak policzą tak będzie.
Tradycyjnie wpis leci do Timesa, Newsweeka, Bloomberga i Reuters’a – bo obrońca wolności słowa boi się słowa więc go zamiata pod dywan.
Z dziennikarskim “oby fakty mówiły za siebie” dobranoc
Oj złoty Panie….
Opcje są trzy.
Trzecia to nie ma mojej zgody na ciągniecie światłowodu po mojej działce.
…tak jak Pan to zrobił tak sie manipuluje ludźmi.
Podsuwa się dwie opcje, obie w których PiekaryNet winner.
Slabo.
W Pana przypadku – traci Pan tylko internet.W przypadku ciepłownictwa trzecia opcja to LIKWIDACJA kotłowni i utrata ogrzewania przez ludzi. Przepraszam, ale nie bierzemy jej pod uwagę.